Napisano 01 grudnia 2009 - 12:11
Dobra bocisze, wiem że i tak nikogo ten serial nie zainteresuje ale napisze co mam do napisania.
Wczoraj w sieci znowu natknąłem sie na ten serial i naszła mnie ochota zeby obejrzeć jeszcze raz. Przez noc ładnie zassały sie 33 gigsy i moge oglądać. Mój opis serialu był beznadziejny i moze przez to zraziłem tych co ewentualnie skusiliby sie na pare odcinkow. Jako że znalazłem ładny opis w necie to go wkleje, moze akurat komus sie spodoba i obejrzy. Napisy były podobno robione przez cały czas wiec powinny byc juz do 6 sezonu (ale to sprawdze dopiero za pare minut).
"Oz
Rodzina Soprano jest telewizyjnym Ojcem Chrzestnym, The Wire - telewizyjnym Kane'em. Czym wobec tego mogę nazwać Oz? Biblią.
Tak, wiem, Biblia to nie film i porównanie nie ma sensu. Tak naprawdę Oz wpasowałbym więc gdzieś między Narodziny narodu a Złodziei rowerów, ale to dość luźne skojarzenia. Gdyby mój Letni Przewodnik Serialowy miał nieco więcej sensu i składności, to Oz powinien zostać opisany jako pierwszy. To pierwszy pełnometrażowy serial w historii HBO. Pierwszy prawdziwy serial kablowy. Rok przed Seksem w mieście, dwa przed Sopranos. Można by pomyśleć, że HBO weszło na rynek serialowy nieco nieśmiale, początkowo bojąc się łamać tabu i szokować. Było jednak odwrotnie. Oz jednym ciosem żelaznej pięści połamał wszystkie telewizyjne bariery.
Oz to uliczna nazwa na więzienie masymalnego rygoru w Oswald. Tam dzieje się akcja. Wiem, że wiele osób pomyśli sobie teraz o pewnym popularnym serialu na P, ale ja nawet przez chwilę nie będę tych dwóch rzeczy porównywał. To by było artystyczne świętokradztwo. Oz to nie bajka osadzona za kratami. To nieznośnie mroczna opowieść o społecznym wykluczeniu. Zróbcie sobie listę tematów, których porządna telewizja nie może emitować. A teraz włączcie Oz - macie tam to wszystko. Bohaterowie to kryminaliści, i to zazwyczaj poważni - do Oz nie trafia się "za niewinność". To śmietnik społeczeństwa. Ci ludzie nikogo nie obchodzą. Ich życie jest warte tyle, ile zapłacisz strażnikowi, by na chwilę odwrócił głowę, kiedy ty będziesz ich dźgać sprężyną wydartą z łóżka. Wszystko, czego normalny człowiek nie chce w swoim życiu, tutaj ma swoje epicentrum. Bohaterowie reprezentują wszystkie możliwe amerykańskie mniejszości - mamy tu czarnych, Latynosów, Włochów, Irlandczyków, muzułmanów, motocyklistów, rasistów, nazistów, świrów, kaleki, zboczeńców, ćpunów, dilerów, cioty, gwałcicieli... Nie najlepsze towarzystwo. Serial jest niewiarygodnie brutalny, zarówno pod względem treści, jak i formy. Mamy tu nieustanne znęcanie się jednych nad drugimi, paskudne kłamstwa i zdrady, a do tego cały repertuar "zagrań nie dla dzieci" - każdy możliwy rodzaj przemocy, różnorodny homoseksualizm zarówno za zgodą, jak i bez zgody, a także tzw. "male frontal nudity" (czyli, na polski, gołe fiuty). Ten serial jest jak zły sen amerykańskiej telewizji. Wszystko, co zostaje wypychane ze świadomości narodu, tutaj powraca ze zwielokrotnioną siłą. Tak samo jak źli ludzie, którzy trafiają do więzienia za jedno zabójstwo, podczas pobytu zamieniają się w zabójców wielokrotnych i - jeśli wychodzą - to do reszty zdegenerowani i pozbawieni moralności. Czy byli typowymi zbirami, czy może zabili w impulsie złości, to nieważne - bo kiedy już zostaną skazani, Oz wrzuci ich w swoją karuzelę przemocy, z której jedynym wyjściem jest zamknięcie oczu i machanie nożem, gdzie popadnie. Tutaj nie ma szacunku dla nikogo, co dość trafnie oddaje anegdota z planu - podobno zawsze, gdy jakiś aktor się spóźnił, jego postać w następnym odcinku ginęła lub była gwałcona. Człowiek tak sobie ogląda ten danse macabre, a później włącza Zagubionych i zdaje sobie sprawę, że w stacjach publicznych nie wypada nawet pokazywać, że ktoś pali papierosy. To jest właśnie różnica, jaką zrobiło HBO.
Czy Oz przedstawia prawdę o życiu więźniów? Nie do końca. Jest tu sporo przesady. Ale to bez wątpienia opowieść o naszym świecie i o naszych więzieniach. Podstawowym faktem jest to, że o ile na zewnątrz człowiek zazwyczaj stara się zachowywać jak najlepiej - żeby ludzie go szanowali - to w więzieniu, aby go szanowali, musi się zachowywać... jak najgorzej. Jeśli masz zamiar po prostu siedzieć cicho, w Oz znajdzie się wystarczająco wielu sadystów, by bezkarnie się na tobie wyżywać. Aby zdobyć jakiś szacunek, musisz krzywdzić, a najlepiej zabijać. Oczywiście, akty przemocy wywołują ryzyko odwetu, więc nadal nie jesteś bezpieczny, ale lepszego wyjścia nie masz. Siłą rzeczy, niemal wszyscy więźniowie podzieleni są na grupki. Jeśli nie masz swojej grupki, zawsze możesz po prostu opowiedzieć się za swoim kolorem skóry albo religią. Rasizm i religia to bardzo ważne tematy w Oz, ale twórcy unikają opowiedzenia się za jakimś konkretnym wyjściem. Dostaje się czarnym, białym, katolikom, muzułmanom. Co ciekawe, Oz przedstawia kilka naprawdę pozytywnych postaci wyznających islam i jeśli was to nie dziwi, to znaczy, że nie znacie amerykańskiej kultury. Można by pomyśleć, że zamachy na WTC jakoś się odbiją na serialu, ale odniosłem wrażenie, że twórcy uczynili wtedy islam wręcz jeszcze sympatyczniejszy.
O ile Oz nie można odmówić więc realizmu, który - jak pewnie zauważyliście - uwielbiam, to trzeba zwrócić uwagę na fakt pewnych uproszczeń. Za dużo się tu dzieje, aby nazwać to dokumentem, to na pewno. Każdy sezon przedstawia kilka miesięcy historii więzienia, a wyjątkowych wydarzeń jest tyle, ile w połowie USA razem wziętej. O rutynie bezczynności, która zazwyczaj jest największą torturą więzienia, wspomina się tutaj kilka razy, ale nigdy nie pokazuje - co nie jest do końca uczciwe, ale podkręca tempo serialu na najwyższe obroty. Większość akcji rozgrywa się w specjalnym ośrodku nazwanym Szmaragdowe Miasto, który z założenia ma dawać więźniom więcej swobody i możliwości rozwoju. Jest to uzasadnione dramatycznie (trudno było by opowiadać ciekawą historię o facetach, którzy siedzą 24h w celi), ale nie faktycznie - bo trudno sobie wyobrazić, by takim degeneratom dawać tyle wolności, zwłaszcza po tym, jak kogoś zaszlachtują na oczach strażników. Ogólnie trzeba też zwrócić uwagę na brak kontroli dotyczący morderstw i gwałtów - o odciskach palców nikt tu nie słyszał, tak samo jak nikt nie wpadnie na to, by np. ustawić kamerę w siłowni, skoro to tam więźniowie często się atakują. W zwyczajnych więzieniach mamy "grypsujących" i "cweli", ale większość więźniów to typowe przeciętniaki, które co prawda są obiektem pogardy grypsujących, ale raczej rzadko są atakowani. Wśród bohaterów Oz przeciętniaków praktycznie nie ma. Ten serial zbiera wszystko to, co najgorsze, w jedno miejsce. Ale niczego nie wymyśla. To wszystko ma miejsce. W cywilizowanym kraju. Dwie postaci z obsady serialu mają za sobą odsiadkę i żadna nie narzekała na scenariusz, a to o czymś świadczy.
Oz podniosło serialom poprzeczkę nie tylko jeśli chodzi o tematykę, ale także poziom artystyczny. Tu jednak trudno się dziwić, bo Tom Fontana do tego już widzów przyzwyczaił, pracując nad St. Elsewhere (najlepszym serialem medycznym wszech czasów) oraz Homicide (jednym z lepszych seriali kryminalnych). W przypadku Oz Fontana postanowiła zastosować narratora, który będzie pojawiał się co kilka scen i recytował jakieś przesłanie, mając za sobą czarne tło. Jest to teoretycznie świetny pomysł, który jednak często staje się dorabianiem symboliki na siłę, tam, gdzie po prostu można by pozwolić akcji płynąć. Paradoksalnie, przemowy narratora są jedynym momentem, gdy ten serial naprawdę ściemnia - od Augustusa Hilla dowiemy się m.in., że złota rybka ma pamięć długości 30 sekund, a Napoleon liczył sobie 155 cm wzrostu. To oczywiście nieprawda! Złote rybki mają dobrą pamięć, a Napoleon był osobą średniego wzrostu. I to ma być to przesłanie?
Te dwa momenty to moje największe zarzuty wobec Oz. Poza tym jest rewelacyjnie. Ten serial o czymś jest i twórcy wiedzą o czym, a co lepsze - potrafią to pokazać. Wykonawców też mają koncertowych. Oz dało amerykańskiej telewizji dziesiątki doskonałych aktorów. Tutaj na serio zaczęły się kariery m.in. Edie Falco czy Adewale Akkinouye-Agbaje, a w takim Dexterze to połowa głównych bohaterów odtwarzana jest przez ludzi z Oz. Aktorzy mają też tu kogo grać - takie postaci jak emocjonalny terrosysta Keller, szalony gangster Adebisi czy charyzmatyczny imam Said zapadną wam w pamięć na wieki. Zalety można wymieniać i wymieniać, bo Oz to jazda obowiązkowa. Na koniec wspomnę o tym, że bez dzieła Fontany być może nie mielibyśmy najlepszego serialu wszech czasów. To bowiem Oz przekonał Davida Simona, że HBO jest stacją, w której można zrobić coś na miarę The Wire. Tak, Oz ma wiele zasług.
Gdyby seriale były koszykówką, to Oz byłby Michalem Jordanem. To on nauczył wszystkich, jak to się powinno robić i chociaż ma swoje lata, to tylko spróbuj się z nim zmierzyć. On skopie ci tyłek. Bo nadal jest mocny.
Oz, HBO, sezonów: 6, odcinków: 8/8/8/16/8/8, lata emisji: 1997-2003"
Jeśli komus udało sie dotrzec do tego momentu i ma ochotę dać szansę temu serialowi to w razie problemów ze znalezieniem służę pomocą na pm.
bzzzzzzzzyyyy