- Andy Roddick - zdecydowanie zawodnik siłowy, serwisy o prędkości 230 km/h, doskonały return i ogólna gra forhendem. Słabsze strony? Brak szybkości i nieco słabszy backhend.
- Roger Federer - typowo techniczny zawodnik, potrafi zagrać piłkę z każdej pozycji, lubi atakować i grać na tzw. krótkiej siatce. Faworyt dzisiejszego spotkania przegrał z Ro.
Dlaczego ten dzień, ten mecz zapadnie widzom w pamięci? Był całkiem inny od tych umiejętności, którzy prezentują zawodnicy.
Pierwszy set
Obaj tenisiści wygrywają swoje podania (serwisy) do stanu 5:5, nagle zaskakujący moment - Roddick przełamuje Szwajcara, a następnie wygrywa własne podanie. Efekt? Pierwszy set dla Amerykanina.
Drugi set
Tutaj ani jeden z graczy nie ustąpił rywalowi i wygrali swoje zagrywki. Tiebreak - niesamowite emocje, niesamowita gra. Andy obejmuje prowadzenie 4:1, następnie 6:2 (do 7 wygranych). Absolutnie nikt nie wierzy w zwrot akcji i możliwość zmiany losów seta przy bardzo dobrej grze Amerykanina, ale najbardziej utalentowany zawodnik grającego pokolenia pokazuje klase i wygrywa 6 punktów z rzędu co daje mu zwycięstwo w secie.
Trzeci set
Sytuacja identyczna jak w drugim secie, stan 6:6, serwis, serwis i jeszcze raz serwis. Znów mamy tiebreak. Tym razem bez zaskoczeń, 4:1 dla Federera , następnie 6:2. Widzimy analogię, ale mimo starań sympatycznego Amerykanina, Roger wygrywa.
Czwarty set
Gdy wszyscy uważali, że po tym ciosie Roddick się nie podniesie i spłynie, okazało się, że bardzo się mylili.
Czwarty gem - przełamanie Szwajcara, dalej wszystko zgodnie z zasadą wygrywania własnego serwisu, Roddick wygrywa 6:3 i już wiemy, że zadecyduje piąty set.
Piąty set
Niespodziewane rozstrzygnięcie, nikt przed meczem nie zakładał tak wielu emocji. W decydującym starciu, nie ma już tiebreaków, zawodnik musi przełamać podanie przeciwnika. Teoretycznie można grać w nieskończoność i wydawało się, że tak też będzie w tym przypadku. Grali, grali, wygrywali swoje podania seryjnie. Mecz trwał i trwał, po zawodnikach widać było coraz większe zmęczenie na twarzy, aczkolwiek na ich grze, nie znalazło to odbicia.
Przy prowadzeniu 15:14 dla Federera, podanie miał Roddick. Amerykanin nie wytrzymał i przegrał, pierwszy raz został przełamany przez Szwajcara i przegrał to spotkanie.
Podsumowanie
Ten wyraz twarzy Rogera mówi wszystko. Walczył nie tylko o zwycięstwo w turnieju, ale także o pobicie rekordu wszechczasów. Miał na swoim koncie 14 wielkoszlemowych zwycięstw - tak samo jak Pete Sampras - Amerykańska legenda tenisa, mentor Andiego Roddicka. Udało się, przeszedł do historii i jak zapowiada, dalej pragnie wygrywać i czerpać radość z tenisa. W trakcie uroczystości rozdania pucharów, tradycyjnie zawodnicy wypowiadali się na temat finału. Andy z łzami w oczach wyraził się z wielkim szacunkiem do Federera, stwierdził, że ten zasłużył na zwycięstwo i fenomenalny rekord. Żałował, że nie wygrał, ale taki jest sport, ktoś musi przegrywać. Przeprosił swojego mistrza, który był obecny na finale, że nie zdołał obronić jego rekordu. Federer stwierdził po meczu, że mecz był bardzo wyrównany, nie koniecznie akurat on musiał go wygrać, bo oboje zasłużyli na triumf. Prawdziwi dżentelmeni, tak w skrócie można powiedzieć o obu panach.
Ten mecz był całkiem inny niż wszystkie. Tenisiści nie prezentowali swoich walorów, które wszyscy znali, wręcz przeciwnie. Roddick pokazywał genialny backhend, atakował przy siatce, nie zdobył tak wielu asów serwisowych. Federer atakował zaś z głębi pola i miażdżył coraz to kolejnym punktem zdobytym bezpośrednio z zagrywki (50).
Finezyjna gra, rewelacyjne zagrania, zwroty akcji - jak w thrillerach z najwyższej półki.
Finał tej imprezy zmobilizował do przybycia wielkie gwiazdy nie tylko ze świata sportu. Russel Crowe, Woody Allen, Sir Alex Ferguson, David Coulthard, Misza Ballack, Boris Becker, Pete Sampras, Bjorn Borg i wielu innych zasiadło na londyńskiej arenie i oglądało popisy dwóch aktorów.