reżyseria Gabriele Muccino
scenariusz Grant Nieporte
zdjęcia Philippe Le Sourd
muzyka Angelo Milli
dystrybucja: United International Pictures Sp z o.o.
rok produkcji: 2008
czas trwania: 123
Obsada:
-Will Smith - Ben Thomas
-Rosario Dawson - Emily Posa
-Woody Harrelson - Ezra Turner
-Michael Ealy - brat Bena
-Barry Pepper - Dan
-Elpidia Carillo - Connie Tepos
-Robin Lee - Sarah Jenson
Opisu filmu nie będę podawał, bo jestem zdania, że najlepszym świadectwem dobrego filmu jest ocena przez użytkowników i recenzja ekspertów, a po co nam oglądać film, w którym wiemy co się wydarzy ? Nie mogłem się powstrzymać przed napisaniem tematu i pochwaleniem się swoimi refleksjami po obejrzeniu tego arcydzieła. Mój ulubiony gatunek to właśnie dramat. Obejrzałem ich na prawdę bardzo wiele, ale ten film mnie po prostu powalił. Przez około 30min. po filmie w ogóle się nie odzywałem, bo tak się wkręciłem, że przeżyłem to jakby to działo się na prawdę. Łezka się kręciła w oku, ale przez to, że nie wypłynęła, rozmyślałem gdy szedłem spać co tak na prawdę muszę zrobić by być dobrym człowiekiem ? Szczerze zachęcam do obejrzenia tego filmu, sądzę, że nikt nie pożałuję, że obejrzał to cudo. Po obejrzeniu proszę wpisać swoją opinię. Wrzucę też linki do pobrania z rapidshara, jeśli jest to niezgodne z regulaminem proszę usunąć.
Recenzja ekspertów:
Emocjonalna pornografia
Gabriele Muccino i Will Smith postanowili raz jeszcze wykorzystać chrześcijaństwo samo przeciwko sobie. Podczas gdy "W pogoni za szczęściem" mieliśmy sprytną, bo niezauważalną na pierwszy rzut oka trawestację protestantyzmu, to tym razem wzięli w obroty katolicyzm. A tu, jak wiadomo, jedną z najważniejszych koncepcji jest cierpienie, męczeństwo i świętość. Muccino i Smith wykrzywiają te idee, realizując orgię składającą się z samych zbolałych min.
Smith jest tutaj kreowany na co najmniej świętego, a może wręcz i na Mesjasza – rola, która przypadła mu chyba do gustu, czego dowodem był już film "Jestem legendą". Jako zdruzgotany poczuciem winy mężczyzna rozdaje swoje dobra, a przede wszystkim organy potrzebującym. Oddaje własne życie, by karmić nim innych. W pięknym obrazku brakuje tylko chórów anielskich wyśpiewujących "accipite et comedite hoc est corpus meum". Problem w tym, że wszystko, co czyni bohater, czyni ze złych powodów. To nie jest autentyczna próba niesienia pomocy, a jedynie forma autodestrukcji, która ubrana jest w szaty świętości i miłosierdzia.
http://go.idmnet.bbe...u=img&keywords=
Muccino chyba z całkowitą premedytacją torturuje widza nieustannym widokiem zbolałej miny Smitha. Po pewnym czasie ma się już tego serdecznie dość i chciałoby się go po prostu trzepnąć w twarz i krzyknąć: "weź się w garść, człowieku". Gdyby naprawdę chciał odkupić swoje winy, mógłby pomóc nie siedmiu osobom, a siedmiuset tysiącom – wystarczyłoby tylko, żeby wyjechał do Sudanu i zaczął budować pompy i studnie, zamiast naprawiać jakiegoś nic nieznaczącego rzęcha w czyjejś przybudówce.
Niestety twórców najwyraźniej nie interesowali też sami bohaterowie. Każdy z nich jest bezwstydnie wykorzystywany tylko i wyłącznie w jednym celu: by wzbudzić w widzu współczucie. Trzeba powiedzieć, że czynią to sprawnie, lecz nie zmienia to faktu, że przez takie postawienie sprawy "Siedem dusz" jest niczym innym jak emocjonalną pornografią, w której stosunek zastąpiony został widokiem smutnej twarzy Smitha i Rosario Dawson, fabuła prowadzi widzów od jednej smętnej sceny do drugiej, a 'money shot' to w tym przypadku łza spływająca po policzku.
W tej ekstazie Willa Smitha odnajdą się ci, którzy łatwo się wzruszają. Umierająca Dawson, cierpiący Smith, ślepy Harrelson będą źródłem nieustającego współczucia. Do tego dochodzi muzyka Angelo Milliego, która bezpardonowo wytycza drogę emocjom, jakie powinniśmy czuć. Twórcy postanowili dołożyć do filmu kilka wariacji znanych przebojów, co jest jedną z nielicznych dobrych decyzji. Technicznie film jest zresztą zrealizowany bez zarzutu. Niestety ta sterylność sprawia, że wady obrazu są jeszcze bardziej wyraźne.
"Siedem dusz" to obraz idealny dla flagelantów, którzy chcą trochę pocierpieć, ale nie nabawić się przy tym brzydkich blizn. Jestem pewien, że jest ich w naszym kraju dość wielu, by zapełnić sale kinowe.
Załączam parę screenów:
Załączone pliki
Użytkownik FFFF edytował ten post 03 sierpnia 2009 - 08:28