Przygody we Wiedniu
#1
Napisano 07 października 2012 - 07:54
Na moje i brata urodziny mieliśmy wyjechać do Wiednia na noc w muzeum. W podróży było nas czterech. Brat (Pawcio), Tata, siostra i ja.
Podróż mijała nam szybko i wesoło, opowiadaliśmy wesołe opowieści i opowiastki z naszego życia. Kiedy tata opowiadał nam wspaniałą historię ze swojego życia, która polegała na zgubieniu paszportów na stacji metra, wjechaliśmy na autostradę w Austrii. Po krótkim czasie czuliśmy, że jedziemy po żwirku, ale jechaliśmy przecież po asfalcie. Tata zaczął zadawać nam pytania czy nie jedziemy po jakiś kamyczkach, ale po krótkim czasie zaczęły się wyświetlać czerwone ikony silnika i jeszcze jakieś ikony, których treści nie jestem pewien.
Silnik i wszelka elektryka padła. Zerwał się pasek klinowy, który odpowiada za wszelką elekrykę w samochodzie, i pasek rozrządu, który odpowiadał za odpalanie samochodu. Można powiedzieć, że rozpier.... nam się cały silnik.
Doturlaliśmy się Mcdonald'a i nie mieliśmy pojęcia co dalej robić. Przecież byliśmy 20km od Wiednia, a 300km od Domu . Po dłuższej chwili wymyśliliśmy, że jakiś Niemiec. polak podwiezie nas do Wiednia, a od Wiednia pociągiem do Czech.
Zaczęliśmy rozmawiać po angielsku, którego za dobrze nie znaliśmy, o podwózkę do Wiednia, ale każdy jechał w stronę Czech. Po godzinie trafiliśmy na jedną Niemkę, która jechała w stronę Wiednia. Niestety powiedziała nam, że nie może nas podwieźć do Wiednia. Ale na stację kolejową, która zabierze nas do Wiednia, może zabrać. Spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy z auta i pojechaliśmy do Wiednia.
We Wiedniu trochę pozwiedzaliśmy, poszlajalismy się i postanowiliśmy poszukać kolei, z której jechał ,,Sobieski''. Pociąg, który jechał z Wiednia do Polski. Szukaliśmy kolei cały dzień ! Dwa razy się pomyliliśmy. Przeszliśmy około 20 - 30km , ale w końcu znaleźliśmy dobrą kolej.
Pociąg mieliśmy 7.33, a była 6.25. Na tą godzinkę poszedłem spać.
Obudziłem się o 7.30, pociąg już czekał, wzięliśmy bagaże i wsiedliśmy do pociągu.
Cali i zdrowi wróciliśmy do Domu. Doznaliśmy nowych doświadczeń i pomysłów.
Myślę, że historia jaką przeżyliśmy spodobała się Wam i mnie nie zhejtujecie .
Ps:. Nie wiem czy mogłem pisać w tym temacie. Jakby był zły proszę o przeniesienie
#2
Napisano 07 października 2012 - 08:06
#3
Napisano 07 października 2012 - 08:20
Użytkownik Susek edytował ten post 07 października 2012 - 08:20
#4
Napisano 07 października 2012 - 08:23
#5
Napisano 07 października 2012 - 08:30
Sto lat z okazji urodzin
#6
Napisano 07 października 2012 - 09:03
lat i doznania nowych przygód!
#8
Napisano 08 października 2012 - 10:58
To fathom hell or soar angelic, just take a pinch of psychedelic.
________________________________________________________________
#9
Napisano 08 października 2012 - 11:15
#10
Napisano 08 października 2012 - 11:15
#11
Napisano 08 października 2012 - 12:01
To fathom hell or soar angelic, just take a pinch of psychedelic.
________________________________________________________________
#12
Napisano 08 października 2012 - 12:32
#13
Napisano 08 października 2012 - 02:06
A poza tym najlepszego.
#14
Napisano 08 października 2012 - 08:19
#15
Napisano 08 października 2012 - 09:37
1. Wypożyczenie lawety i opłata benzyny w dwie strony by przetransportować multiple?
2. Zostawić multiple w pizdu i kupić nowy samochód?
#16
Napisano 08 października 2012 - 11:17
#17
Napisano 08 października 2012 - 11:46
pasek klinowy odpowiada za przewodzenie ciepła do klimatyzacji oraz wskazuje poprawny stan paliwa w baku.
_________________________________
DA BEST SYGNATURA EVAA
#18
Napisano 09 października 2012 - 06:30
skąd on ma wiedzieć co tam się popsuło. nie jest inżynierem, ani mechanikiem.
przypuszczają, że pasek rozrządu, co przy dieslu oznacza poważną rozpierduchę w silniku.
a samochód muszą ściągnąć tak czy siak, bo tam za darmo nikt go nie zezłomuje,
więc w pkt. 2 dochodzą koszty holowania na złom w Austrii i opłaty za złomowanie.
a porzucić go nie można, bo austriacka policja głupia nie jest, jesteśmy w UE
więc da się ustalić kto jest właścicielem.
chłopak opisał swoją przygodę jak umiał, przygoda ciekawa, choć nie zazdroszczę kłopotów,
a co zobaczyli i przeżyli będą długo wspominać.
Mieliśmy podobną przygodę jak jechaliśmy parę lat temu ze szwagrem na wakacje do Chorwacji.
Ja Laguną, a on VV Turanem diesel. Mieliśmy jechać na południe gdzieś poniżej Splitu.
Na autostradzie na wysokości Zadaru szwagier musiał zatankować. Umówiliśmy się, że
nie będę czekał, tylko powoli pojadę. Po jakimś czasie szwagier dzwoni, że coś mu się stało
z autem i nie da rady jechać dalej. Chciałem zawrócić, ale na autostradzie w Chorwacji
nie jest to łatwe bo przechodzi ona przez pustkowie i zjazdy nie są często.
Stanąłem na takim placu, który pozostał po ekipie budującej i gdybamy co dalej.
Szwagier ustalił, ze prawdopodobnie pasek poszedł, więc nie pojedzie i musi do serwisu.
Assistance Warty zamówiło mu lawetę i umówiło serwis w Zadarze. Nie mogłem stać długo,
bo policja mnie wyganiała. Ustaliliśmy, że nie jedziemy dalej tylko szukamy lokum w pobliżu Zadaru,
i to było moje zadanie. Szwagier czekał na autostradzie otoczony pachołkami jakieś 3 godziny w
pełnym słońcu 30st. C. Po czym przyjechała laweta i zabrała ich do Zadaru. My w tym czasie
zjechaliśmy na wybrzeże i jeździliśmy od miejscowości do miejscowości oglądając plaże
i szukając tymczasowego lokum. Dość szybko zakotwiczyliśmy w pięknej miejscowości Filip Jakov.
Pod wieczór gdy rozlokowaliśmy się na kwaterze (parter domu dla 8 osób ), pojechałem
po szwagra. Akurat dotarł do serwisu. To była niedziela, więc tylko zostawili auto.
Było tam kilkanaście volkswagenów wszelkiej maści, przeważnie passatów i golfów
przede wszystkim niemieckich, które lawety przez weekend zwiozły z okolicy.
Chorwaci mówili, że te auta nie wytrzymują upałów.
Cały tydzień codziennie jeździliśmy do tego serwisu, czekając w kolejce na naprawę.
Tak jest tam przez całe wakacje, serwis pracuje non-stop naprawiając VV, które nie
dotarły do celu. W końcu po tygodniu auto było naprawione. Turbina, która się
rozleciała, rozwaliła inne elementy. Całość kosztowała 12 tys zł.
Nie zmienialiśmy lokum, bo miejscowość była ok. Poza tą przygodą, wakacje były
wspaniałe
#19
Napisano 09 października 2012 - 08:42
#20
Napisano 09 października 2012 - 01:20
(...) Całość kosztowała 12 tys zł.
Nie zmienialiśmy lokum, bo miejscowość była ok. Poza tą przygodą, wakacje były
wspaniałe
Das Auto