Jest to historia o niezwykłym mhrocznym rycerzu na białym koniu z różową opaską na oczach i giermkiem imieniem Stefan, z którym przemierzając łąki odkryli w sobie niebywały dar przekazany w genach z pokolenia na pokolenie. Darem tym była krew Gumsiów dająca niespotykaną siłę dzięki której widzieli przez ściany. Ludzie mówili że mają wallhacka, ale nie mieli dowodów więc zawołali Luffiego, który zajmował się rozwiązywaniem spraw nie do ogarnięcia. Przeskanował rycerza oraz Stefana i zidentyfikował niezidentyfikowany obiekt służący do niezwykle niecnego planu identyfikowania polipów sumeryjskich na Madagaskarze. Luffi postanowił powiedzieć o tym swojemu przyjacielowi Andrzejowi, który specjalizował się historią i przyrodą Madagaskaru. Rycerze przypuścili zmasowany atak na mrówki zamieszkujące tereny dżungli Bengalskiej używając broni chemicznej z Ukrainy, która została stworzona przez rusków w podziemnym bunkrze na terenach byłej twierdzy maczupikczu położonej nieopodal Wrocławia. Po przeprowadzeniu ataku okazało się, że Andrzej tak na prawdę nie potrafi liczyć do pięciu więc wyciągnął z kieszeni liczydło, które upadło na ziemie. Schylił się i został wykorzystany - ktoś mu zwinął liczydło sprzed nosa! Zdenerwowany i zbulwersowany poszedł do baru napić się drinka. Spotkał Kubusia Puchatka i Świętego Mikołaja i zaczęli wspominać swoje wspólne wyprawy w Himalaje,gdzie spotkali jeti i wielka stopę oraz białego murzyna. Święty Mikołaj niechętnie, ale dał mu lolka z mongolskiej marichuany . Po spaleniu całego skręta Andrzej myślał, że jest właśnie na powabnej dziewicy ktora machając reka dawała mu znać, że dziś o północy zaczną odprawiac czarna msze!. W chwili odprawiania rytuału , nastąpiło objawienie się przed nimi anioła. Anioł ten rzekl do nich:"Te gościu, którędy na Wąchock?" Na to Andrzej odparł krzycząc: Kobieto daj siekiero jehowi atakują !! Anioł przerażony na widok siekiery przypomniał sobie, że jest duchem i rozpłynął się niczym kisiel, pozostawiając po sobie budyniową kałużę która po chwili wyparowała. Andrzej z deka osłupiały zastanawiał się co teraz ma zrobić. Daj kamienia, krzyknął i rzucił się na piorunochron. W celu zdewastowania mienia publicznego, bo chciał być certyfikowanym chardkorem! Po dokonaniu tego czynu, poszedł do miasta Venore w Tibji i zabił 3 szczury nie wiadomo po co. Ale był z tego bardzo zadowolony.Wracając przez las spotkał Orka, który wyciągnał z kieszeni dużą, maczetę. Skierował ja w stronę bezbronnego, malutkiego króliczka, który chciał spokojnie spacerować po drodze. Nagle kiedy ork zamachnął się swoją maczetą,a Andrzej desperacko biegnąc uratować królika, potknął się. Upadając zwichnął sobie obie ręce oraz powiekę. Jednakowoż królik nie ucierpiał i postanowił się zemścić na złym Orku , w walce z nim królik przebił mu jelita oraz żołądek. Nagle monstrum zaczęło płakać, bo stracił wiaderko i grabki. Wtedy mały króliczek wgryzł się w ser. Smaczny był tylko trochę zgniły,spleśniały nie patrzył na to i wszamał dalej. Aż tu nagle, dmuchło! puchło! i z zarośli wyskoczył sam Święty Mikołaj i okazało się, że worek zostawił w piwnicy niedaleko wielkiej obślizgłej jaszczurki która swoim jęzorem pilnowała nowej zdobyczy. Natomiast Wielki Winnetou założył czerwone sandały, widać jednak po jego grymasie na twarzy, że były o 3 rozmiary za małe,
ale nie zastanawiając się ruszył
Użytkownik abras edytował ten post 27 sierpnia 2009 - 08:33